Najbliższe premiery:
Muzyka filmowa 0 komentarzy

Pożegnanie Mistrza

Odszedł James Horner. Kompozytor niezwykle dla mnie ważny, ktoś kto wprowadził mnie w świat muzyki filmowej. Był największym obok Johna Williamsa i Enio Morricone żyjącym reprezentantem tamtego pokolenia artystów. Poczułem, że muszę mu podziękować choćby tymi kilkoma zdaniami poniżej.

Zginął robiąc to co kochał. Okrutnym chichotem losu jest to, że prawdopodobnie jego ostatnią wydaną pracą będzie muzyka do dokumentu Living in the Age of Airplanes. Jakieś fatum nad pasjonatami lotnictwa, najpierw Harrison Ford rozbił swój samolot, teraz James.

Ogromna strata dla świata i dla muzyki. To on w latach 90. jako jeden z pierwszych wbił mi do głowy swoimi kolejnymi pracami:

Patrz dzieciaku, muzyka filmowa może istnieć poza obrazem i działać równie dobrze!

Casper, Braveheart – Waleczne Serce, Apollo 13, Titanic. Lata 1995-1997 – tamten czas to była wspaniała muzyczna przygoda, a kasety nie opuszczały magnetofonu. Mogę powiedzieć, że dzięki tym pracom Horner wszedł mi w krwioobieg i po Williamsie (Jurassic Park) to on rozpędził pasję do muzyki filmowej i w sumie wtedy najbardziej kształtował mój muzyczny gust.

A potem już było z górki. Odkrycie Kokonu, Komando i Willow. Maska Zorro, Gniew oceanu. Wspaniały Piękny umysł. Cudowny Dom z piasku i mgły. Apocalypto i Podróż do Nowej Ziemi Malicka. I oczywiście Avatar, współpraca z Jamesem Cameronem zawsze przynosiła fantastyczną partyturę. Cameron to silna osobowość, trafił swój na swego, wyciskał z Hornera to co najlepsze i jeszcze więcej.

W ostatnich 5 latach komponował mniej, często jego wybory były nieoczywiste, ale i tu miał znakomite projekty. Karate Kid (2010) – o jak ja lubię ten score, sprawdźcie jeśli nie znacie. Niesamowity Spider-Man to dla mnie odrobinę przedwczesne podsumowanie kariery Jamesa. Pobrzmiewają w nim elementy wielu jego poprzednich filmów, słychać nawet tak odległy Piękny umysł czy Titanica. Bardzo, bardzo „hornerowska” praca w odwołaniach, w stylu. Trzeba znać. Znać też warto historię rozstania kompozytora z tą serią, ale to nie temat na dziś.

Dalej w tym samym 2012 roku przytrafiła się niezła Christiada i Horner zniknął. Odbierał nagrody na festiwalach, jeździł po świecie z koncertami, by w końcu powrócić w tym roku w fantastycznej formie u Jean-Jacquesa Annauda w Lang Tu Teng (Wolf Totem) – opowieści o chińskim studencie żyjącym z nomadami. I z wilkami w tle. W 3D. Wspaniała płyta, oby film do nas kiedyś dotarł.

6a00d8341c630a53ef012875fbebaa970c-600wi

Przed nami są jeszcze 3 tegoroczne produkcje przy których maczał palce James, m.in. boksersko-rodzinny dramat Southpaw z Jakem Gyllenhallem. Sequele Avatara bez jego dźwięków… myślę, że Cameronowi zawalił się dziś świat z wielu powodów. Będzie trudno bez niego wybrać się ponownie w tę kosmiczną przygodę.

Horner był niełatwy we współpracy, bezkompromisowy, potrafił odmówić pracy przy kolejnej części filmu bo nie podobała mu się poprzednia i przyznać to publicznie. Ale może dzięki temu jego filmografia jest tak imponująco spójna i trzyma szalenie równy, wysoki poziom. Naprawdę, mało który kompozytor miał tak niewiele „wypadów przy pracy”.

Miał swój styl. Charakterystyczny, w światku muzyki filmowej często delikatnie wyśmiewany „czteronutowiec”. Muzyczne fundamenty zbudował już dość wcześnie, do ostatnich jego prac konsekwentnie da się słyszeć znajome dźwięki i rozwiązania. Nie kombinował, raczej nie ewoluował, nie szukał „brzmienia” (Hansiu). Dzięki temu po pierwszych nutkach da się poznać, że „to Horner”. Wyprzedzał swój czas, dzięki czemu nawet te najstarsze jego dokonania mogłyby bez wstydu ilustrować współczesne kino. A to komplement zarezerwowany dla bardzo niewielu artystów.

Moim obecnym muzycznym marzeniem do którego dążyłem była wyprawa na symultaniczną projekcję Titanica z muzyką na żywo, którymi to koncertami James często dyrygował samodzielnie. Nie wyobrażam sobie, żeby ten koncert nie pojawił się na przyszłorocznym Festiwalu Muzyki Filmowej w Krakowie. A najlepiej razem z koncertem galowym przypominającym największe dokonania Hornera. Trzymam kciuki.

Dzięki Mistrzu za wszystko.

 

James-Horner - Kopia

Marcin Cisowski

Kilka słów o autorze

Marcin Cisowski

Głównodowodzący movieMAG.pl. Z papierami na producenta filmowego i telewizyjnego. Póki co bez filmu na koncie, z tym drugim medium związany od (zdaniem niektórych zbyt wielu) lat. Po więcej porywających informacji zapraszam do zakładki "O blogu" :).
MovieMag na Facebooku do góry